What can I say? January is here, clearly showing that the New Year has already come but checking my last post, someone can think that I am still on my Christmas preparations. Actually, I am not, absolutely not.
In the meantime I was working pretty hard and then celebrating Christmas. Truly celebrating! Can't remember when was the last time I rested so much, shared duties (I am still learning), not bothered so much about things and I can't remind myself of when I slept that much and so long, maybe 20 years ago...
So after resting so much, my shocked body and mind couldn't came back to the routine... And the very few first days were like torture for me and all those people with their New Year resolutions and enthusiasm... Really?! Yes, welcome to reality.
I just couldn't accept it so when I received my first order I was basically offended.
Me, princess, who had been sleeping for so long, reading, visiting people etc... needs to work now? NO! Oh, poor princess.
But once I started baking at my new, independent place I changed my mind. Because between such a busy pre-Christmas time
and then, surrounded by sparkling lights, playing princess, or rather Queen considering my age, my new workshop was created.
Well, my new baking place is still in progress. Getting to be cosy, friendly, beautiful and practical at the same time.
My husband says that "It must be practical only". But really, should I start this conversation at all?
So for a good start to the New Year, with a little delay, also with some resolutions in my head and having woken up for good, I wish
a very Happy New Year to everyone (still valid, isn't?) and I'm sending you some pictures of one of the first cakes made at my little patisserie. I'm also giving you this recipe as this cake is just yummy and easy to make. Let me know if you try it please!
By the way, my new workshop is located in the garden. Aren't I lucky?
*
Coz moge powiedziec, jasne, ze styczen za oknem, pokazuje, ze Nowy Rok przyszedl jakis czas temu, a jednak czytajac moj ostatni post mozna by pomyslec, ze ja stale, niezmiennie i z pasja maniaka pozostaje w szale swiatecznych przygotowan.
Otoz nie, zupelnie i na szczescie nie. W miedzyczasie przez caly przedswiateczny okres pracowalam nad wyraz ciezko, zeby nie rzec, w pocie czola, co przy piekarnikach nie jest zbyt trudne, przyznaje. Pozniej swietowalam - szczerze i z oddaniem celebrowalam tegoroczne Swieta Bozego Narodzenia. Juz naprawde nie pamietam kiedy ostatnio odpoczywalam tak duzo, dzielilam sprawiedliwie obowiazki (stale, sukcesywnie sie tego ucze, mam juz male osiagniecia, jednak ciagle wymagaja korekt i nie rzucania sie na kazdy nieumyty talerz) i nie martwilam sie zbyt wiele przeroznymi sprawami. Nie moge sobie przypomniec, kiedy ostatnio tak duzo i dlugo spalam. Moze jakies 20 lat temu? Pozniej po calym tym wypoczywaniu moje zszokowane cialo i umysl nie mogly powrocic do codziennej rutyny. W zwiazku z czym pierwsze dni stycznia byly zwykla tortura wypelniona tymi wszystkimi entuzjastycznie nastawionymi ludzmi, z ich noworocznymi postanowieniami. Naprawde?! Staralam sie dotrzymac kroku rzeczywistosci.
Z marnym skutkiem jednak. Tak marnym ,ze kiedy otrzymalam jedno z pierwszych zamowien bylam wrecz obrazona.
Jak to ja, ksiezniczka, ktora spala jak dlugo sobie chciala, bez zenady godzinami czytala, spotykala sie z przyjaciolmi i rodzina raczac sie serniczkiem i innymi czekoladkami itp...ma teraz pracowac?
Och, NIE! Biedna ksiezniczka albo raczej krolowa, majac na uwadze moj wiek. Hmm...
Jednak, kiedy tylko zaczelam piec pierwsze ciasto w moim nowym, niezaleznym miejscu zmienilam zdanie szybciutko. Pomiedzy przedswiateczna praca a pozniejszym byciem ksiezniczka/krolowa otoczona skrzacymi sie, swiatecznymi swiatelkami, powstawalo moje nowe miejsce pracy. Tak po prawdzie to nadal powstaje. Praktyczna strona jest juz zalatwiona, zrobiona i dziala.
Moj maz stoi na stanowisku, ze ta czesc jest kompletna i wystarczajaca, i, oczywiscie, nie ma potrzeby juz nic wiecej dodawac.
Jednak, naprawde czy warto o tym w ogole dyskutowac? Ze potrzebne sa kwiaty, piekne zdjecia, ladne drobiazgi itp.
Tez mysle, ze nie. I cala energie przeznaczam na to, aby moje nowe miejsce pracy bylo naprawde "moim"miejscem.
Przyjaznym, kolorowym, przytulnym, ladnym, w ktorym spedzenie kilku godzin bedzie przyjemnoscia.
A zatem na dobry poczatek Nowego Roku, troche spozniona, ale juz tez z noworocznymi postanowieniami w mojej glowie
i juz calkowicie(?) pogodzona z rzeczywistoscia zycze wszystkim szczesliwego Nowego Roku i przesyam kilka zdjec,
jednego z pierwszych ciast zrobionego w mojej cukierence.
A jako, ze ciasto jest naprawde smaczne i latwe do zrobienia zamieszczam tez przepis.
Mam nadzieje,ze sprobujecie a jesli, to dajcie znac czy smakowalo.
A tak na marginesie. Moja nowa cukierenka miesci sie w ogrodzie. Czy nie jestem szczesciara?
Semolina cake with honey and pistachio
Ingredients for the cake:
4 eggs,
150 gr sugar,
125ml vegetable oil,
110g plain flour,
110g semolina
1,1/2 teaspoons baking powder,
pinch of salt,
100-175gr pistachios, finely ground,
1 teaspoons grated lemon zest,
2 tablespoon pistachio, chopped
Ingredients for the syrup:
300g honey,
250ml wody,
1 tablespoon lemon juice
Beat the eggs and sugar together with electric mixer on high speed for about 5 min.
Reduce the speed and slowly pour in the vegetable oil.
Tip in the flour, semolina, salt and baking sugar and mix well.
Fold in the ground pistachios and lemon zest.
Pour this mixture into greased 24cm spring-form tin and bake for 30-35 min in 180C
Meanwhile make a syrup by stirring the honey and water and lemon juice. Leave the syrup to boil and reduce by half, which takes about 10min.
Drizzle half of the syrup over the top of the cake while is still hot, then pour over the remaining syrup
and sprinkle with the chopped pistachios.
Enjoy!